środa, 28 sierpnia 2013
Było, minęło
Pewnego razu dwóch świętych mężów wędrowało przez las w pobliżu Neapolu.
Na pochylonych głowach mieli głęboko naciągnięte kaptury, które ograniczały im
w znacznym stopniu pole widzenia. kiedy tak szli mamrocząc modlitwy.
Doszedłszy do wąskiego strumyka zatrzymali się.
Na brzegu stała młoda kobieta w nowiutkich butach i długiej chłopskiej sukni.
Nie mogła zdecydować się na przekroczenie strumyka, najwidoczniej obawiając
się, że zabrudzi sobie suknię.
Jeden z mnichów bez chwili wahania podniósł ją i przeniósł na drugą stronę.
Delikatnie postawił ją na ścieżce. Uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu,
a on skinął głową. Następnie ruszył wraz z towarzyszem w dalszą drogę.
Szli w milczeniu, wreszcie ów drugi mnich, niezwykle podekscytowany, przerwał je:
"Jak mogłeś to zrobić?" - zapytał wykrzywiając z dezaprobatą twarz. Jego
towarzysz pogrążony głęboko w myślach, spojrzał na niego zdumiony: "Co zrobić?"
"Jak mogłeś dotknąć tej kobiety? Podniosłeś ją, trzymałeś ją i dotykałeś jej,
jesteś mnichem".
"Och, a ty wciąż jeszcze niesiesz tę młodą kobietę?" - odparł pierwszy mnich
z iskrą rozbawienia w oku. - "Ja ją zostawiłem godzinę temu".
Tak więc Kochani, nie rozpamiętujcie tego co było. Zycie toczy się nadal i tyle dobrego może nas jeszcze spotkać.
wtorek, 20 sierpnia 2013
Trzy cytaty - jedna prawda
Liczy się nie to, kim ktoś się urodził, ale kim wybrał, by być - Joanne Kathleen Rowling
Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie - Peter Drucker
Wysiłek, nie talent robi największą różnicę w osiąganiu - Bill Clinton
...bierz się do roboty, Twoje życie jest w Twoich rękach !
Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie - Peter Drucker
Wysiłek, nie talent robi największą różnicę w osiąganiu - Bill Clinton
...bierz się do roboty, Twoje życie jest w Twoich rękach !
środa, 7 sierpnia 2013
„Inna” definicja coachingu
...Pewnego dnia na podwórko gospodarstwa, w którym zamieszkiwałem będąc dzieckiem, przywędrował nieznany koń. Nikt nie wiedział skąd przybył, a nie miał na sobie żadnego oznaczenia, które mogłoby nam pomóc ustalić jego pochodzenie. Nie mogło być mowy o zatrzymaniu konia, ponieważ z pewnością do kogoś należał.
Mój ojciec zdecydował odprowadzić go do domu. Wsiadł na niego, wyprowadził go na drogę i po prostu zaufał, że instynkt konia zawiedzie go do jego domu. Interweniował jedynie wtedy, gdy koń schodził z drogi i zaczynał jeść trawę, albo zbaczał w pola. Wówczas ojciec prowadził go z powrotem na drogę.
W ten sposób koń szybko wrócił do swego właściciela. Właściciel, gdy ujrzał konia nie krył zaskoczenia i zapytał ojca: Skąd wiedział Pan, że koń pochodzi właśnie stąd i należy do nas?
Na to ojciec odpowiedział: "Ja tego nie wiedziałem, to koń wiedział! Ja tylko pilnowałem, żeby nie zszedł z drogi”.
Historia
opowiedziana przez Miltona Ericksona
piątek, 2 sierpnia 2013
Coaching grupowy a mediacje
Zgodnie z
obietnicą opowiem Wam historię związaną z prowadzoną niedawno przeze mnie sesją
coachingu grupowego (przynajmniej wtedy
wydawało mi się, że będzie chodziło o coaching grupowy).
Zaczęło się
jak zwykle. Trzech team leaderów zwróciło się do mnie z prośbą o sesję
coachingu grupowego. Temat? Problemy komunikacyjne
wewnątrz grupy, którą prowadzą. Problemy te dotyczyły również komunikacji
między grupą a liderami, jednak sposób przedstawienia sprawy wskazywał, że
ognisko zapalne tkwi w samej grupie.
Po rozmowach
z liderami przygotowaliśmy spotkanie, które miało „uzdrowić” atmosferę w
zespole.
Zaproponowane
ćwiczenia szybko obnażyły prawdziwy problem. Nie było żadnego konfliktu
wewnątrz grupy. Prawdziwy konflikt istniał na linii grupa – liderzy.
Zrozumiałem,
że planowany coaching grupowy przerodził się w mediacje.
Ćwiczenia szybko „otworzyły” uczestników. Jedno
z zadań polegało na tym, że członkowie grupy mieli wypunktować cechy idealnej grupy
oraz zdefiniować niepożądane zachowania. Szybko zaczęli przytaczać własne,
niestety negatywne wspomnienia ze współpracy z przełożonymi. Liderzy natychmiast
podchwycili temat i wiedziałem, że od tego momentu nie mogę im przerywać. Moim
nowym zadaniem było pilnowanie, aby rozpoczęty dialog odbył się z należytym szacunkiem
oraz w atmosferze jak najmniej emocjonalnej. Na szczęście trafiłem na ludzi o wysokiej
kulturze osobistej, więc reszta spotkania przebiegła w cywilizowanych
warunkach. Sformułowanie na początku zajęć kontraktu
oraz jego podpisanie przez wszystkich uczestników zadziałało w stu procentach.
Kontrakt ten miał tylko jeden punkt: szacunek, szacunek i jeszcze raz szacunek
– a został opracowany w całości przez członków grupy i ich przywódców.
Po kilku
godzinach oczyszczających rozmów nastąpił moment podsumowania.
Celowo na
podsumowanie poprosiłem wszystkich o przejście do innego pomieszczenia.
Chciałem, aby to nowe rozdanie
kojarzyło się z nowym miejscem. Zarówno grupa, jak i liderzy (tym razem w kręgu,
a nie po dwóch stronach „barykady”) praktycznie bez mojego udziału wspólnie
postanowili, co będą dalej robić. Nad czym będą pracować, czego unikać.
Jestem
umówiony z liderami na spotkanie na początku września celem podsumowania tego,
co się zdarzy w międzyczasie, oraz dla sprawdzenia, czy efekty spotkania okażą
się zadowalające.
Obecnie grupa
pracuje nad językiem komunikacji.
Trzymam za Was kciuki.
Pozdrawiam,
Subskrybuj:
Posty (Atom)