czwartek, 19 maja 2016

Co dalej?

Oczyszczony, odpoczęty i "zdrowy" można ruszyć dalej. Wspierany i namawiany przez bliskich zdecydowałem, że czas zająć się sobą i przestać pracować na czyjś sukces. Tak więc po półtorarocznej przerwie wracam na "swoje". Tym razem z doświadczeniami z poprzedniej próby oraz wzmocniony nową wiedzą i z nowymi znajomościami. Konkretnie o nowym projekcie, który rozpocząłem szerzej napiszę w kolejnym poście. Dziś o tym co w drugim zdaniu tj. zająć się sobą.
Oczywiście rozumiem to bardzo szeroko, ale tu i teraz o zmianach w trybie życia. Tzn zmiana w rytmie dnia, w odżywianiu, odpoczywaniu i to co lubię najbardziej więcej sportu !
Od dłuższego czasu oprócz squasha i jazdy na rowerze szukałem czegoś jeszcze. W zeszłym roku była siatkówka, ale grupa się rozeszła i jakoś tak.... Wiele osób namawiało mnie do biegania, ale zawsze wydawało mi się, że to jeden z nudniejszych sportów, o tak biegniesz i tyle. Przy okazji ostatnich zmian zacząłem się nad tym zastanawiać i przypomniałem sobie moje doświadczenie z pływaniem. Krótka historia: z pływaniem miałem to samo co z bieganiem, czyli co jest ciekawego w pływaniu od ściany do ściany? no na pierwszy rzut oka nic. Pewnego zimowego dnia wszechświat jednak zadziałał i w ręce wpadł mi groupon na tanie pływanie w jednej z pływalni. Po szybkim kontakcie ze "szwagrem" (szwagier prawdziwy, bardzo ciekawa postać, zasługuję na oddzielny post, szerzej w następnych postach) ustaliliśmy godzinę i rozpoczęliśmy naszą karierę w wodzie. Początki trudne. Problemy z oddychaniem, okularami, kąpielówki nie modne, woda pod prysznicami za gorąca, a w basenie za zimna. No, ale jako, że groupon kupiony na miesiąc to trzeba wykorzystać. Nie trudno się domyślić, że z tygodnia na tydzień wkręciliśmy się mocno. Już nie 300 m plus rozmowy o wszystkim przez godzinę, ale 1,5 km i bez zatrzymywania. W sporcie zawsze chciałem rywalizować z innymi, to mnie nakręcało, podczas pływania okazało się, że największy przeciwnik to ja sam i każdorazowe pokonywanie siebie o kolejne 100 m to było coś. Pamiętając te doświadczenia czułem, że również spróbuję biegania, czekałem tylko na znak sygnał. Wiedziałem, że w trakcie tak wielu zmian nie trzeba było długo czekać. Długi weekend majowy, objedzony i opity przeglądam facebook'a i trafiam na info, że "szwagier" będzie prowadził trening biegowy. Szybkie pytanie czy dla nie biegających to też i już kilka godzin później w krótkich spodenkach jechałem na miejsce zbiórki. Oczywiście bardzo mi się podobało. Nie wierzyłem, że dam rade. Oczywiście byłem ciągle ostatni, ale sam fakt, że podczas pierwszego biegania dałem radę na dystansie 6km z innymi już biegaczami nakręcił mnie tak mocno, że byłem zdecydowany wejść w to głębiej. Szybkie konsultację i dobrane buty. Rozeznanie kto biega ze znajomych, sąsiadów i pierwsze treningi. Oczywiście jako zadaniowiec musiałem mieć cel. Postanowiłem sobie, że w wakacje wystartuję w biegu na 10km. Nie musiałem nawet szukać. Znów zadziałał "szwagier": na tym biegu debiutowałem, to dobry bieg na start... Dzień później byłem już zapisany.
Kończąc, fajnie jest dobrze wykorzystać moment zmiany w życiu, aby zmiany przeprowadzić szerzej. Życie zawodowe, osobiste, zdrowie czy sport.
Ważne też, aby otaczać się ludźmi, którzy zmotywują, zachęcą.
Dobrze być blisko "dobrych ludzi".
Powodzenia w Waszych postanowieniach, ja się swoich będę trzymał, dziś wieczór trening :)